wtorek, 31 grudnia 2013

Chapter 2

Chłopak podchodził do mnie, a ja stałam sparaliżowana. Nadal nie było widać jego twarzy, moje serce zaczęło bić coraz szybciej. Czułam się głupio. W końcu komu by nie przeszkadzało śledzenie go. Wzięłam głębszy wdech i jak gdyby nigdy nic kierowałam z powrotem do motoru. Kątem oka zauważyłam, że przyspiesza więc zrobiłam to samo.
-Hej ty! Wróć tu! - krzyknął ze złością. 
Ja tylko na chwile się odwróciłam i zaczęłam biec. Biegnij Bonnie, biegnij. Biegnąc wyciągnęłam kluczyki od motoru z kieszeni. Kiedy byłam pod sklepem wskoczyłam na motor - dosłownie. Już miałam odpalać motor, ale zostałam z niego zepchnięta. Czułam jak kolano mi przeskakuje. Kiedy chciałam wstać syknęłam z bólu. Świetnie. W tej chwili jest to niemożliwe.
-Głucha jesteś?! - warknął przez zaciśnięte zęby. Teraz go zobaczyłam. Ciemny blondyn, może i nawet brunet z czekoladowo-miodowymi oczami i malinowymi ustami. Miał idealne rysy twarzy, a włosy były postawione na żel. No nie powiem całkiem... Kobieto, proszę cię o czym ty myślisz w tak beznadziejnej sytuacji. Już go gdzieś widziałam, ale nie mogę sobie przypomnieć gdzie. Zresztą... nieważne.
Przez cały czas mu się przyglądałam co go rozzłościło, bo jego oczy stały się ciemniejsze. Pociągnął mnie za sklep przez co moje kolano dało się we znaki. Przycisnął mnie do ściany.
-Zostaw mnie - powiedziałam pół szeptem, czując łzy napływające do oczu.
-O! Jednak przywróciło ci mowę. Dlaczego mnie śledziłaś?
-J-ja...J-ja... - nie potrafiłam mu odpowiedzieć. Bałam się go. 
-Ja, ja, ja... Wysłowisz się wreszcie?! - krzyknął przez co zaczęłam łkać. -No mów, mała suko!
-Ja tylko szukałam zasięgu! - krzyknęłam mu w twarz płacząc. Wtedy zorientowałam się co powiedziałam. Mentalnie uderzyłam się w twarz. Poważnie Bonnie? Zasięgu? O mamo. Tyle jest możliwych wymówek, a ja wybrałam najgorszą z najgorszych. 
-Nie rozśmieszaj mnie - zaśmiał się. -Mów prawdę, bo już nie będę taki miły! Kto. Cię. Przysłał? -powiedział zaciskając dłonie na moich ramionach.
-Nikt. - chciałam go odepchnąć, ale był silniejszy. Przez to bardziej się zdenerwował. Napiął wszystkie mięśnie i ścisnął za gardło podnosząc mnie w górę. 
-Gadaj. - syknął. 
Nie mogłam złapać oddechu. Szarpałam się i próbowałam go kopać, ale nic mi to nie dało. Przed oczami robiło mi się coraz ciemniej. Moją ostatnią nadzieją były długie paznokcie. Zaczęłam wymachiwać dłońmi we wszystkie strony. Czułam jak dwa razy przejeżdżam paznokciami po jego skórze. Puścił mnie, a ja upadłam na ziemie kolejny raz, tyle że tym razem trzymając coś metalowego w dłoni. Bardzo trudno było mi złapać oddech przez co krztusiłam się.
-Dziwko! Zobacz co narobiłaś! - podniosłam wzrok i zauważyłam zadrapany policzek i lekko krwawiącą szyję. Nigdy nie pomyślałabym, że moje długie paznokcie na coś się przydadzą. Próbowałam się czołgać, ale moje kolano mi na to nie pozwalało.
-Jason! Jason! - usłyszałam piskliwy głos Virginii. Dziękuje ci Virginia. 
-Jeszcze jej tu brakowało. - mruknął pod nosem umm... Jason. Zaczął iść w kierunku chodnika, ale zatrzymał się przy mnie i przykucnął. 
-Znajdę cię i dokończymy rozmowę. - mrugnął do mnie i uśmiechnął się łobuzersko. Wstał, a ja przyglądałam mu się póki nie zniknął mi z pola widzenia. Dobra. Może i podsłuchiwanie nie jest w porządku, ale aż tak się wkurzyć. Nawet nie o niego mi chodziło. Kim on był? Zero szacunku do kobiet. Zwykły dupek. Tedy spojrzałam na swoją zaciśniętą dłoń. Miałam w niej nieśmiertelnik, a na nim wyryte "Jason McCann". Nie wierząc w to co przeczytałam, przeskanowałam jeszcze kilka razy ten nieśmiertelnik. Teraz już wiem skąd go kojarzyłam. W telewizji ciągle o nim nawijają. Jest gangsterem poszukiwanym w kilku stanach. Nie dobrze. CHOLERNIE NIE DOBRZE. Właśnie kilka minut temu miałam z nim do czynienia. On mi groził. Nie chce umrzeć mają siedemnaście lat. Chwila... przecież on mnie wcale nie widział. Mam kaptur. Czym ja się przejmuje. 
Wstałam z ziemi i schowałam nieśmiertelnik do kieszeni bluzy. Przetarłam rękawem policzka zalane łzami i poprawiłam kurtkę i kaptur. Utykając szłam do motoru zastanawiałam się co Chris ma z nim wspólnego i czy powiedzieć o tej sytuacji Lily. O Chrisie nie chciałabym jej mówić. W każdym bądź razie nie teraz. Najpierw wolałabym pogadać z nim. Chociaż nie wiem czy nie ma drugiego oblicza. Może udawać spoko kolesia przed nami, a tak naprawdę być gangsterem lub kimkolwiek niebezpiecznym. Będąc przy motorze spojrzałam na boisko rozglądając się za Chrisem. Widziałam tylko Virginie i resztę cheerleaderek. Wsiadłam na motor chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu. 

Jason's POV

Ta szmata zapłaci mi za to. Pewnie przysłał ją Kendrick. Wszystko by mi wyśpiewała gdyby nie Virginia. Kolejna dziwka. Wkurwia mnie, ale nie mogę na nią narzekać w łóżku. Jest świetna i nie ma pro... Uspokój się McCann, bo nie wyjdzie ci to na dobre. Z powrotem założyłem kaptur i ruszyłem na boisko. Obok wejścia do sklepu stała Virginia. Rozglądała się. Najwyraźniej mnie szukała. Kiedy mnie zobaczyła, podbiegła do mnie rzucając mi się szyję i zaczęła mnie nachalnie całować. Natychmiast ją odepchnąłem. 
-Gdzie byłeś? I co z twoją twarzą? - zapytała zdziwiona.
-Nie twój interes. - warknąłem. Ona wszystko musi widzieć.
-Chris robi imprezę. Idziemy, prawda? - powiedziała uśmiechając się. 
-Jasne. Czemu nie. - odpowiedziałem znudzony. Ta laska może jest dobra w łóżku, ale z zamknąłbym jej twarz. Jak nie chce na zakupy to ma inne zachcianki i jeszcze jej ten piskliwy głos.
-To do zobaczenia. - pocałowała mnie namiętnie co odwzajemniłem. W końcu sobie poszła. Udałem się do mojego czarnego Mustanga. Chris już siedział w środku.
Wsiadłem, zatrzaskując za sobą drzwi.
-Wow. Stary, co jest? - zapytał Chris unosząc brwi. -I w ogóle gdzie ty wybyłeś?
-Jakaś laska nas podsłuchiwała i myślę, że Kendrick ją przysłał. - zacząłem szukać papierosów w schowku. -Nie chciała nic powiedzieć, już miałem zamiar wyciągnąć z niej wszystko, ale usłyszałem Virginie i odpuściłem. - wyciągnąłem papierosa zapalając go i otwierając szybę.
-Hah. Ta laska nie da ci żyć bro. - zaczął się śmiać. Uderzyłem go w ramie, a on spiorunował mnie wzrokiem. -Hej! Wyluzuj. Po prostu mówię to co wszyscy myślą. Ona jest od ciebie uzależniona. - powiedział poważnym tonem. -Co się stało z two... - przerwałem mu.
-Ta mała suka mnie podrapała. -zacisnąłem pięść.
-Virginia?
-Nie. Ta laska co nas podsłuchiwała. -wyrzuciłem papierosa i zamknąłem szybę. Chciałem już odpalić to cudeńko, ale zauważyłem tamtą szmatę. -To ona. - wskazałem ręką Chrisowi. Uśmiechnąłem się na samą myśl, że utyka. Zawsze coś. 
-Niezły motor. - wzruszył ramionami. Idealnie widać numery rejestracyjne. Wyślę Mike'owi. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i zrobiłem zdjęcie. Niech mi ją namierzy, resztą się zajmę się sam. Wysłałem, po czym ruszyłem z piskiem opon. Czas na imprezę.

* * *

Bonnie's POV

Weszłam do domu i wbiegłam po schodach do pokoju chcąc przygotować sobie świeże ubrania.Po tej całej akcji straciłam apetyt. Rzuciłam plecak na podłogę i otworzyłam szafę. Wybrałam popielate haremki oraz czarny t-shirt z napisem "BE YOURSELF". Miałam zamiar otworzyć już drzwi do łazienki, ale zadzwonił mój telefon. Wy wszyscy macie wyczucie czasu. Wyciągnęłam z plecaka bordowego iPhone 'a. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Lily.
-Wybacz Lily, nie mam ochoty na żaden spacer - powiedziałam na wlot.
-Mała, żaden spacer. Rodziców nie ma, chata wolna. Jest impreza! - krzyknęła podekscytowana, przez co moje ucho zabolało.
-Lily, uspokój się. - zachichotałam. -Jeżeli o mnie chodzi to dobrze wiesz, że ja nigdzie nie chodzę, oprócz szkoły czy sklepów. - westchnęłam.
-Jeśli nie będzie cię za godzinę, to przyjadę po ciebie i czy będziesz przygotowana czy też nie, bez żadnego gadania, wepchnę cię choćby siła do auta. - próbowała być poważna, ale wiedziałam, że powstrzymuje śmiech.
-Ugh... tam na pewno będzie Virginia i reszta szkoły, która mnie nienawidzi. Nie chce psu...
-Przestań! krzyknęła, jednocześnie przerywając mi. -Po prostu ubierz tą śliczną spódniczkę i przyje... Wybacz słonko, muszę pomóc Chrisowi. Do zobaczenia. - rozłączyła się. Rzuciłam telefon na łóżko, a sama usiadłam na podłodze. 
Może powinnam iść na tą domówkę. Tak dawno nigdzie na żadnej nie byłam. No tak, zapomniałam. Jestem tą najgorszą suką w szkole. Ups.   
Spojrzałam na zegar, który wskazywał osiemnastą pięćdziesiąt cztery. Okej, najpierw wezmę gorącą kąpiel. Weszłam do łazienki i napuściłam wody do wanny. Ściągnęłam z siebie szybko ubrania, a po chwili byłam w wannie. Gorąca woda oblała moje ciało, dzięki czemu rozluźniłam się. Nałożyłam na rękę szampon lawendowy i okrężnymi ruchami dłoni wcierałam go we włosy. Powtórzyłam czynność drugi raz po czym spłukałam je. Wyszłam z wanny i owinęłam się ręcznikiem. Spojrzałam w lustro i zobaczyłam moją siną szyję. Sukinsyn. Próbowałam jej dotknąć, ale przy każdej próbie piekło. Postanowiłam, że pojadę na tą imprezę i odreaguje ten dzień, a szyję machnie się fluidem lub pudrem. Zresztą nie miałam wyboru, jeśli Lily by tu wparowała to zrobiłaby mi dym.
Przeszłam do mojego pokoju i otwarłam szafę. Zabrałam z niej granatową spódniczkę i kwiaty i purpurową bluzkę z dekoltem. Pierwszy raz, od dwóch lat ubieram się bardziej odważnie. Bluzkę włożyłam w spódniczkę. Do tego zestawu zabrałam wysokie obcasy, odsłaniające palce, również purpurowe tylko troszkę jaśniejsze. Wysuszyłam włosy i zostawiłam je naturalnie pofalowane. Podeszłam do lustra. Stara Bonnie wraca, huh? Brakowało tylko makijażu. Nie, nie nakładam tony pudru. Po prostu przez tą szyję i podkrążone oczy. To dlatego, że nie mogę czasami zasnąć, a rano jeszcze szkoła.
Nałożyłem puder, tusz do rzęs, trochę różu oraz balsam do ust. Fluidu użyłam jedynie do szyi. Wzięłam torebkę, która była pod ręką i zeszłam na dół. Zabrałam ze sobą nieśmiertelnik. Chciałam go podać Chrisowi lub Lily. Jasona nie chciałam już spotkać. Po pierwsze- nie po tym co mi zrobił. Po drugie -jest jednym z najniebezpieczniejszych gangsterów i po trzecie -prawdopodobnie chce mnie zabić, a poza tym gdybym mu go chciała oddać co bym powiedziała. "Wybacz, ale gdy upadałam zerwałam ci niechcący nieśmiertelnik"? To by było żałosne. 
Założyłam nieśmiertelnik i schowałam go pod bluzkę. Pogasiłam światła, wzięłam kluczyki od Audi TT S Line mojej mamy i wyszłam z domu. Cały czas czułam się nieswojo w tej spódniczce i ściągałam ja niżej. Była jak dla mnie, za krótka. Spojrzałam na telefon. Jest dziewiętnasta czterdzieści jeden. Powinnam zdążyć. Weszłam do garażu i otwarłam drzwi od samochodu. Usiadłam na miejscu i pojechałam na imprezę. Coś czuje, że nie skończy to się dobrze...

* * * 

Kiedy dojechałam na miejsce szukałam wolnego miejsca do zaparkowania. Widząc, ile samochodów jest wiedziałam, że ten dom zamienił się w jakiś klub. Jeżdżąc w kółko w końcu znalazłam wolne miejsce. Zaparkowałam nieopodal domu i wysiadłam. Idąc do domu państwa Moore mijałam naćpanych lub pijanych ludzi. Część z nich była z mojej szkoły, a części w ogóle nie znałam. Dopiero co się zaczyna, a oni już wypici. Brak słów. 
Kiedy byłam przed drzwiami do domu, wyleciała Lily z kluczykami do auta. Ona poważnie chciała po mnie przyjechać?
-No jesteś. Masz szczęście już chciałam po ciebie jechać. -przytuliła mnie co odwzajemniłam.
-Ty naprawdę chciałaś po mnie przyjechać? Nie wierzę... -przewróciłam teatralnie oczami.
-Nie gadaj tylko wchodź i baw się. -pociągnęła mnie za rękę do środka. -Wiedziałam, że będziesz ślicznie wyglądać w tej spódniczce. - odwróciła się.
-Dziękuje -powiedziałam bardziej do siebie.
Przeciskając się przez tłum spoconych ludzi czułam unoszący się w powietrzu zapach alkoholu i narkotyków. No jasne. Przecież czym by byłą impreza bez narkotyków.
-Chcesz piwo, drinka czy whisky? 
-Wybacz Lily, prowadzę. -zrobiłam smutną minę. 
-No przestań. -uśmiechnęła się. -Będziesz spać u mnie. -poklepała mnie po ramieniu.
-W takim razie niech będzie whisky. - usiadłam na kanapie patrząc jak się wszyscy bawią. Dużo znajomych twarzy. Była nawet Molly, szkolna kujonka, ale w tej chwili nie wyglądała na grzeczną dziewczynkę. Tańczyła z... nie wierzę. Ralph, zawodnik szkolnej drużny. No nieźle. Przyglądając się całej sytuacji poczułam jak ktoś siada obok mnie. Odwróciłam się i ujrzałam Chrisa. 
-Yo, Bonnie! -wyciągnął rękę.
-Cześć, Lil. -przybiłam mu piątkę.
-Myślałem, że nie chodzisz na imprezy -uniósł brew.
-No racja, bo przecież jak by ktoś mógł zaprosić na imprezę największą "dziwkę" w szkole, huh?. -uśmiechnęłam się sztucznie. Miałam dość, że wszyscy albo mi się pytają czy chodzę na imprezy albo mówią, że myśleli, że nie chodzę. Chciałam iść gdzieś indziej, ale złapał mnie za ramię.
-Wyluzuj. Nie miałem nic złego na myśli. - westchnął. Strzepnęłam jego dłoń z mojego ramienia.
-Wiem, ale wkurza mnie to, że wszyscy się dziwią jak jestem gdziekolwiek na imprezie. Myślicie, że jestem szarą myszką, która cały czas siedzi w domu. -poszłam poszukać Lily. Dobra, może ostatni raz byłam na imprezie z rok temu, ale tylko dlatego, że nie miałam ochoty nigdzie chodzić. 
Zauważyłam Lily flirtującą z jakimś gościem. Nie chciałam jej przeszkadzać. Miała już chłopaków, ale jak by to najdelikatniej ująć.. nie byli dla niej odpowiedni. Jeden leciał na jej kasę, a kiedy Lil zobaczył go z inną o mało co go nie zabił. Niech przynajmniej jedna z nas będzie szczęśliwa. 
Ja tylko wzięłam whisky i poszłam do kuchni. Idąc upiłam trochę whisky, ale brakowało mi choćby jednej kostki lodu. Zawsze kiedy pije drinka lub jakikolwiek inny alkohol muszę mieć kostkę lodu. Do piwa nie koniecznie. Otworzyłam zamrażalkę i dwie kostki lodu. Usiadłam na blacie bujając się w rytm muzyki i zaczęłam sobie śpiewać. 

"I remember dreaming bout
The things I do right now
Late I find on to a cloud
Scared to look back down
I remember when
I was all alone
Nobody round
To hold me down..."*

Mój śpiew przerwał huk spadającego garnka.
-Kto tu jest? -mój drżący głos rozległ się po kuchni. 
  


*Kawałek zwrotki z piosenki Miley Cyrus- Hands In the Air
------------------------------------------------------------------------------------- 
Od autorki:
Przepraszam, dzisiaj dopiero dodaję rozdział, ale nie miałam pomysłu. ;/ Dopiero wczoraj miałam wenę, do prawda o 12 w nocy, ale myślę, że warto było. :) Jest dłuższy, a uwierzcie mi spodziewałam się krótszego niż pierwszy. Jeżeli są jakieś błędy to przepraszam, ale jest już 03:40 i padam. Trzeci rozdział w 80% będzie w niedziele lub poniedziałek. Do następnego. ((:

2 komentarze: