sobota, 1 lutego 2014

WAŻNE!

Zastanawiam się nad usunięciem zawieszeniem tego bloga, bo uważam, że to nie był dobry pomysł z tą fabułą. Wybaczcie mi. Po prostu zabrakło mi weny na kontynuowanie tego ff. Jeszcze trochę nad tym pomyślę... Do rzeczy. Jeżeli rozdział nie pojawi się przez następne kilka dni, będzie to oznaczało, że blog został zawieszony na czas nieokreślony. Wtedy będę pisać rozdziały w moim zeszycie i po pewnym czasie je dodam. 

Ale...
Jest jeszcze coś, na poprawę humoru.

Otóż mam pomysł na kolejny fanfiction. Nie chcę zdradzać Wam wielu szczegółów, ale w rolę głównych bohaterów będą wcielać się Justin Bieber i Chloë Grace Moretz. Będzie to także kryminał, ale z nutką horroru. 
Co o tym sądzicie? (:


poniedziałek, 13 stycznia 2014

Chapter 3

Zaczęłam nerwowo rozglądać się po kuchni, ale nikogo nie zauważyłam. Może tylko mi się wydawało. Wmawiałam sobie, ale cały czas czułam, że oprócz mnie ktoś tu jeszcze jest. Nieważne. Miałam ochotę potańczyć więc wskoczyłam na blat. Muzykę było bardzo dobrze słychać z pokoju obok. Z głośników można było usłyszeć piosenkę "Talk Dirty". Zaczęłam poruszać biodrami w rytm muzyki. Lubiłam tańczyć, ale jednak to Lily fascynowała się tańcem. Już kiedy ją poznałam opowiadała mi o tym, że chciałaby kiedyś zostać choreografem, ale od kiedy poznała Street Dance chcę wygrać bitwę taneczną, która odbywa się tutaj co dwa lata. Ona i jej grupa mają swoje miejsce na ćwiczenie układów. Stara opuszczona fabryka. Razem ze swoimi kumplami miała pomysł na urządzenie jej. Trochę graffiti, jakaś kanapa i dla nich to wystarczy. teraz wygląda niesamowicie. Niekiedy na naszych spacerach chodziłyśmy tam. Pokazywała mi trochę kroków tanecznych. Dzięki niej choć trochę umiem tańczyć.
Przestałam tańczyć kiedy Ralph i Molly weszli do kuchni. W ogóle nie zauważyli mnie i nie mogli się od siebie oderwać. Z jednej strony to było słodkie, bo zawsze było tak, że zawodnik jest z cheerleaderką. Z drugiej zabawne, bo nie wiadomo czy to będą pamiętać i jak to się skończy. Kurcze, przecież można się domyślić jak. Zeszłam z blatu i odchrząknęłam. Spojrzeli w moją stronę, oboje spłonęli rumieńcem. Molly stała jak wryta, a Ralph drapał się po karku i spróbował coś powiedzieć, ale o wyprzedziłam.
-Spokojnie. Nie przeszkadzajcie sobie. - wzięłam torebkę -Nic nie widziałam - wyszłam, śmiejąc się pod nosem.
Kiedy byłam już w salonie, ktoś pociągnął mnie za rękę. Tym"ktosiem" okazała się Lily. Poprowadziła mnie na ogród.
-Gdzie byłaś?! - krzyknęła, przez kilka osób spojrzało na nas. -No co się gapicie? - spojrzała na nich i pokazała im środkowy palec. 
-Lils. - potrząsnęłam jej ramię. -Uspokój się. Byłam w kuchni. Coś się stało?
-Dzwoniłam do ciebie i nie odbierałaś. Bałam się, że coś ci się mogło stać. - odpowiedziała łagodniej. 
Wyciągnęłam telefon z torebki i zobaczyłam trzy nieodebrane połączenia od niej.
-Wybacz. Nie słyszałam - usprawiedliwiałam się.
-Już jest okej. - westchnęła. -Tylko musisz coś dla mnie zrobić. 
To jest podejrzane. Lily Moore ma zwariowane pomysły.
-Już się boję, ale kontynuuj.
-Zaśpiewaj swoją nową piosenkę do naszego układu.
-Chyba oszalałaś. - stuknęłam palcem w jej czoło.
-Ej. - próbowała spojrzeć na czoło. -DJ coś nawinie, a ty zaśpiewasz. Przecież potrafisz. Proszę. - zrobiła jedną ze swoich błagalnych min.
-Nie. Boję się. Co jeśli się pomylę? Tu są ludzie ze szkoły. Nie chce mieć jeszcze gorzej w szkole. - zaczęłam drapać swoje nadgarstki. Zawsze tak robię, kiedy się denerwuje. 
-Nie pomylisz się. Ja to wiem. - uśmiechnęła się.
-Dobrze, ale obiecuje ci, że kiedyś się odwdzięczę. - niepewnym krokiem ruszyłam za Lily w stronę konsoli.
-Yo, Nick. - przeskoczyła przez głośniki. Jak brat. Wyluzowana i myśli optymistycznie.
-Podrzuć Bonns jakąś muzę. Będzie śpiewać.
-Macie zamiar pokonać pokonać Deroms? Lily pokiwała głową. -Powodzenia - zaśmiał się.
-Dzięki. jeszcze zobaczymy kto będzie zwycięzcą. - przewróciła oczami i poszła na parkiet, czyli środek salonu. Wszyscy się odsunęli, a grupa Lily i ich przeciwnicy wyszli na środek. Deroms zaczęli. Byli całkiem nieźli, ale wiedziałam, że nasi mają lepszy układ. Lils jest jednyną dziewczyną w grupie, a z chłopakami traktuję się jak rodzina.
-Już kończą. - szturchnął mnie Nick.
Spojrzałam na niego zdziwiona. Skąd on to wiedział.
-Coś nie tak? - zapytał zakłopotany.
-Nie. Po prostu dziwię się skąd wiesz kiedy kończą swój układ. - wzruszyłam ramionami. 
-Lider grupy jest moim bratem. 
-Mhm. - spojrzałam na tancerzy.
-Gotowa? - podał mi mikrofon.
-Tak sądzę. 
Ściszył  muzykę i zaczął mówić. 
-Jak się bawicie? 
Ludzie zaczęli gwizdać i wiwatować. 
-Świetnie. Teraz czas na grupę Mysterious. Wielkie brawa.
Wszyscy zaczęli klaskać, a ja stanęłam na głośnikach. DJ puścił muzykę, a ja zaczęłam śpiewać.

Happy as can be
Fallin' into you fallin'into to me
How do you do?
Come and meet the queen
Cake and cream

Blow your dreams blow your dreams
Blow your dreams away with me
Blow your dreams blow your dreams
Blow your dreams away with me
  

Tell'em that it's my birthday
tell'em that it's my birthday
tell'em that it's my birthday
when I party like that
Every night's my birthday
They don't know so it's OK
tell'em that it's my birthday
when I party like that (...) *


Kiedy skończyła ludzie zaczęli się na mnie gapić jak by zobaczyli Bóg wie kogo. Zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu i zastanawiać się co mam zrobić. Szybko zeszłam o pobiegłam do pierwszego lepszego pokoju na górze. Wiedziałam, że się ośmieszę. Nie miałam już najmniejszej ochoty schodzić na dół. Skoro mogę spać u Lily, to też tak teraz zrobię. Ściągnęłam obcasy i usiadłam na łóżku ściągając z siebie bluzkę. Zamierzałam również ściągnąć spódniczkę, ale uniemożliwiła mi to ręka owinięta wokół mojej talii.
-Nie przeszkadzaj sobie.
Odwróciłam się i krzyknęłam. To był Jason. Widąc było jego rozszerzone źrenice co znaczy, że jest naćpany. Odskoczyłam od niego.
-Boisz się mnie? - zrobił minę zbitego szczeniaczka.
-N-nie. - skłamałam. to oczywiste, że się go boję po tym co zrobił. -Po prostu nie zauważyłam cię. 
Chyba nie słuchał. Mierzył mnie od dołu w górę i oblizał wargi. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nie mam na sobie bluzki. Chciałam założyć ją spowrotem, ale wyrwał mi ją z rąk i rozszarpał. 
-Nie, nie, nie. - pokiwał palcem. -Skoro ja nie mam założonej bluzki, t dlaczego ty masz mieć? - poruszył zabawnie brwiami. Spojrzałam na niego i rzeczywiście nie miał bluzki. Pierwszy raz widzę chłopaka, który ma tak wyrzeźbiony tors. Miał również tatuaże. To było seksowne. Z rozmyśleń wyrwał mnie chłopak.
-Zrób zdjęcie. Zostanie na dłużej. - mrugnął.
Czułam jak robię się cała czerwona. Na podłodze leżała  prawdopodobnie jego bluzka więc założyłam ją na siebie.
-To jest nie fair. - skrzyżował ręce robiąc smutną minę. -Teraz musisz mi to wynagrodzić. - wyciągnął ręce przed siebie i uśmiechnął się łobuzersko. Zakłopotana, albo bardziej przerażona przyglądałam mu się. 
-Nie każ mi żebym cię zmusił - jego wyraz twarzy zmienił się. Było widać, że traci cierpliwość. Szybko weszłam pod kołdrę i oddaliłam się na drugi koniec łóżka. Chłopak pociągnął mnie za bluzkę i obrócił na drugi bok tak, że byłam z nim twarzą w twarz. 
-Jesteś taka słodka jak się rumienisz. 
Zasłoniłam twarz rękoma. Byłam przestraszona. Nigdy nie byłam w łóżku z żadnym chłopakiem, a tym bardziej gangsterem. Jest na haju i potrafi być... miły?
Zerknęłam na niego. Zamknął oczy i się uśmiechnął. Wziął moją dłoń i położył na swoim torsie. Nie wierzę, że jestem w jednym łóżku z McCannem. Proszę niech szybko zaśnie. 

-Stary, nie uwierzysz... - w drzwiach stanął rozbawiony Chris. -O kurwa. - chłopak spojrzał na nas i o mało co jego szczęka nie spadła na podłogę.



* piosenka Birthday Seleny Gomez

--------------------------------------------------------------------------------------- 
 Od autorki:
Jej wyrobiłam się. Myślę, że rozdział wyszedł mi do bani, ale to dlatego, że znalazłam chwilę wolnego czasu i starałam się go szybko napisać. Wczoraj w ogóle nie miałam czasu.
Chciałam napisać o wiele dłuższy ten rozdział i miało być ciekawiej. ;/ Pojechałam na całej linii. Zdecydowałam, że rozdziały będę dodawać w weekendy, bo wtedy mam chociaż trochę czasu. Do nn! Siema!(:
 Dziękuje za 1k wyświetleń. Jesteście świetni! Nawet nie wiecie jak mi bardzo miło wiedząc, że ktoś to czyta. :)
 Jeśli przeczytałeś ten rozdział proszę o komentarz. To dla mnie bardzo ważne. Może być nawet zwykła kropka, a mnie uszczęśliwi.

wtorek, 31 grudnia 2013

Chapter 2

Chłopak podchodził do mnie, a ja stałam sparaliżowana. Nadal nie było widać jego twarzy, moje serce zaczęło bić coraz szybciej. Czułam się głupio. W końcu komu by nie przeszkadzało śledzenie go. Wzięłam głębszy wdech i jak gdyby nigdy nic kierowałam z powrotem do motoru. Kątem oka zauważyłam, że przyspiesza więc zrobiłam to samo.
-Hej ty! Wróć tu! - krzyknął ze złością. 
Ja tylko na chwile się odwróciłam i zaczęłam biec. Biegnij Bonnie, biegnij. Biegnąc wyciągnęłam kluczyki od motoru z kieszeni. Kiedy byłam pod sklepem wskoczyłam na motor - dosłownie. Już miałam odpalać motor, ale zostałam z niego zepchnięta. Czułam jak kolano mi przeskakuje. Kiedy chciałam wstać syknęłam z bólu. Świetnie. W tej chwili jest to niemożliwe.
-Głucha jesteś?! - warknął przez zaciśnięte zęby. Teraz go zobaczyłam. Ciemny blondyn, może i nawet brunet z czekoladowo-miodowymi oczami i malinowymi ustami. Miał idealne rysy twarzy, a włosy były postawione na żel. No nie powiem całkiem... Kobieto, proszę cię o czym ty myślisz w tak beznadziejnej sytuacji. Już go gdzieś widziałam, ale nie mogę sobie przypomnieć gdzie. Zresztą... nieważne.
Przez cały czas mu się przyglądałam co go rozzłościło, bo jego oczy stały się ciemniejsze. Pociągnął mnie za sklep przez co moje kolano dało się we znaki. Przycisnął mnie do ściany.
-Zostaw mnie - powiedziałam pół szeptem, czując łzy napływające do oczu.
-O! Jednak przywróciło ci mowę. Dlaczego mnie śledziłaś?
-J-ja...J-ja... - nie potrafiłam mu odpowiedzieć. Bałam się go. 
-Ja, ja, ja... Wysłowisz się wreszcie?! - krzyknął przez co zaczęłam łkać. -No mów, mała suko!
-Ja tylko szukałam zasięgu! - krzyknęłam mu w twarz płacząc. Wtedy zorientowałam się co powiedziałam. Mentalnie uderzyłam się w twarz. Poważnie Bonnie? Zasięgu? O mamo. Tyle jest możliwych wymówek, a ja wybrałam najgorszą z najgorszych. 
-Nie rozśmieszaj mnie - zaśmiał się. -Mów prawdę, bo już nie będę taki miły! Kto. Cię. Przysłał? -powiedział zaciskając dłonie na moich ramionach.
-Nikt. - chciałam go odepchnąć, ale był silniejszy. Przez to bardziej się zdenerwował. Napiął wszystkie mięśnie i ścisnął za gardło podnosząc mnie w górę. 
-Gadaj. - syknął. 
Nie mogłam złapać oddechu. Szarpałam się i próbowałam go kopać, ale nic mi to nie dało. Przed oczami robiło mi się coraz ciemniej. Moją ostatnią nadzieją były długie paznokcie. Zaczęłam wymachiwać dłońmi we wszystkie strony. Czułam jak dwa razy przejeżdżam paznokciami po jego skórze. Puścił mnie, a ja upadłam na ziemie kolejny raz, tyle że tym razem trzymając coś metalowego w dłoni. Bardzo trudno było mi złapać oddech przez co krztusiłam się.
-Dziwko! Zobacz co narobiłaś! - podniosłam wzrok i zauważyłam zadrapany policzek i lekko krwawiącą szyję. Nigdy nie pomyślałabym, że moje długie paznokcie na coś się przydadzą. Próbowałam się czołgać, ale moje kolano mi na to nie pozwalało.
-Jason! Jason! - usłyszałam piskliwy głos Virginii. Dziękuje ci Virginia. 
-Jeszcze jej tu brakowało. - mruknął pod nosem umm... Jason. Zaczął iść w kierunku chodnika, ale zatrzymał się przy mnie i przykucnął. 
-Znajdę cię i dokończymy rozmowę. - mrugnął do mnie i uśmiechnął się łobuzersko. Wstał, a ja przyglądałam mu się póki nie zniknął mi z pola widzenia. Dobra. Może i podsłuchiwanie nie jest w porządku, ale aż tak się wkurzyć. Nawet nie o niego mi chodziło. Kim on był? Zero szacunku do kobiet. Zwykły dupek. Tedy spojrzałam na swoją zaciśniętą dłoń. Miałam w niej nieśmiertelnik, a na nim wyryte "Jason McCann". Nie wierząc w to co przeczytałam, przeskanowałam jeszcze kilka razy ten nieśmiertelnik. Teraz już wiem skąd go kojarzyłam. W telewizji ciągle o nim nawijają. Jest gangsterem poszukiwanym w kilku stanach. Nie dobrze. CHOLERNIE NIE DOBRZE. Właśnie kilka minut temu miałam z nim do czynienia. On mi groził. Nie chce umrzeć mają siedemnaście lat. Chwila... przecież on mnie wcale nie widział. Mam kaptur. Czym ja się przejmuje. 
Wstałam z ziemi i schowałam nieśmiertelnik do kieszeni bluzy. Przetarłam rękawem policzka zalane łzami i poprawiłam kurtkę i kaptur. Utykając szłam do motoru zastanawiałam się co Chris ma z nim wspólnego i czy powiedzieć o tej sytuacji Lily. O Chrisie nie chciałabym jej mówić. W każdym bądź razie nie teraz. Najpierw wolałabym pogadać z nim. Chociaż nie wiem czy nie ma drugiego oblicza. Może udawać spoko kolesia przed nami, a tak naprawdę być gangsterem lub kimkolwiek niebezpiecznym. Będąc przy motorze spojrzałam na boisko rozglądając się za Chrisem. Widziałam tylko Virginie i resztę cheerleaderek. Wsiadłam na motor chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu. 

Jason's POV

Ta szmata zapłaci mi za to. Pewnie przysłał ją Kendrick. Wszystko by mi wyśpiewała gdyby nie Virginia. Kolejna dziwka. Wkurwia mnie, ale nie mogę na nią narzekać w łóżku. Jest świetna i nie ma pro... Uspokój się McCann, bo nie wyjdzie ci to na dobre. Z powrotem założyłem kaptur i ruszyłem na boisko. Obok wejścia do sklepu stała Virginia. Rozglądała się. Najwyraźniej mnie szukała. Kiedy mnie zobaczyła, podbiegła do mnie rzucając mi się szyję i zaczęła mnie nachalnie całować. Natychmiast ją odepchnąłem. 
-Gdzie byłeś? I co z twoją twarzą? - zapytała zdziwiona.
-Nie twój interes. - warknąłem. Ona wszystko musi widzieć.
-Chris robi imprezę. Idziemy, prawda? - powiedziała uśmiechając się. 
-Jasne. Czemu nie. - odpowiedziałem znudzony. Ta laska może jest dobra w łóżku, ale z zamknąłbym jej twarz. Jak nie chce na zakupy to ma inne zachcianki i jeszcze jej ten piskliwy głos.
-To do zobaczenia. - pocałowała mnie namiętnie co odwzajemniłem. W końcu sobie poszła. Udałem się do mojego czarnego Mustanga. Chris już siedział w środku.
Wsiadłem, zatrzaskując za sobą drzwi.
-Wow. Stary, co jest? - zapytał Chris unosząc brwi. -I w ogóle gdzie ty wybyłeś?
-Jakaś laska nas podsłuchiwała i myślę, że Kendrick ją przysłał. - zacząłem szukać papierosów w schowku. -Nie chciała nic powiedzieć, już miałem zamiar wyciągnąć z niej wszystko, ale usłyszałem Virginie i odpuściłem. - wyciągnąłem papierosa zapalając go i otwierając szybę.
-Hah. Ta laska nie da ci żyć bro. - zaczął się śmiać. Uderzyłem go w ramie, a on spiorunował mnie wzrokiem. -Hej! Wyluzuj. Po prostu mówię to co wszyscy myślą. Ona jest od ciebie uzależniona. - powiedział poważnym tonem. -Co się stało z two... - przerwałem mu.
-Ta mała suka mnie podrapała. -zacisnąłem pięść.
-Virginia?
-Nie. Ta laska co nas podsłuchiwała. -wyrzuciłem papierosa i zamknąłem szybę. Chciałem już odpalić to cudeńko, ale zauważyłem tamtą szmatę. -To ona. - wskazałem ręką Chrisowi. Uśmiechnąłem się na samą myśl, że utyka. Zawsze coś. 
-Niezły motor. - wzruszył ramionami. Idealnie widać numery rejestracyjne. Wyślę Mike'owi. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i zrobiłem zdjęcie. Niech mi ją namierzy, resztą się zajmę się sam. Wysłałem, po czym ruszyłem z piskiem opon. Czas na imprezę.

* * *

Bonnie's POV

Weszłam do domu i wbiegłam po schodach do pokoju chcąc przygotować sobie świeże ubrania.Po tej całej akcji straciłam apetyt. Rzuciłam plecak na podłogę i otworzyłam szafę. Wybrałam popielate haremki oraz czarny t-shirt z napisem "BE YOURSELF". Miałam zamiar otworzyć już drzwi do łazienki, ale zadzwonił mój telefon. Wy wszyscy macie wyczucie czasu. Wyciągnęłam z plecaka bordowego iPhone 'a. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Lily.
-Wybacz Lily, nie mam ochoty na żaden spacer - powiedziałam na wlot.
-Mała, żaden spacer. Rodziców nie ma, chata wolna. Jest impreza! - krzyknęła podekscytowana, przez co moje ucho zabolało.
-Lily, uspokój się. - zachichotałam. -Jeżeli o mnie chodzi to dobrze wiesz, że ja nigdzie nie chodzę, oprócz szkoły czy sklepów. - westchnęłam.
-Jeśli nie będzie cię za godzinę, to przyjadę po ciebie i czy będziesz przygotowana czy też nie, bez żadnego gadania, wepchnę cię choćby siła do auta. - próbowała być poważna, ale wiedziałam, że powstrzymuje śmiech.
-Ugh... tam na pewno będzie Virginia i reszta szkoły, która mnie nienawidzi. Nie chce psu...
-Przestań! krzyknęła, jednocześnie przerywając mi. -Po prostu ubierz tą śliczną spódniczkę i przyje... Wybacz słonko, muszę pomóc Chrisowi. Do zobaczenia. - rozłączyła się. Rzuciłam telefon na łóżko, a sama usiadłam na podłodze. 
Może powinnam iść na tą domówkę. Tak dawno nigdzie na żadnej nie byłam. No tak, zapomniałam. Jestem tą najgorszą suką w szkole. Ups.   
Spojrzałam na zegar, który wskazywał osiemnastą pięćdziesiąt cztery. Okej, najpierw wezmę gorącą kąpiel. Weszłam do łazienki i napuściłam wody do wanny. Ściągnęłam z siebie szybko ubrania, a po chwili byłam w wannie. Gorąca woda oblała moje ciało, dzięki czemu rozluźniłam się. Nałożyłam na rękę szampon lawendowy i okrężnymi ruchami dłoni wcierałam go we włosy. Powtórzyłam czynność drugi raz po czym spłukałam je. Wyszłam z wanny i owinęłam się ręcznikiem. Spojrzałam w lustro i zobaczyłam moją siną szyję. Sukinsyn. Próbowałam jej dotknąć, ale przy każdej próbie piekło. Postanowiłam, że pojadę na tą imprezę i odreaguje ten dzień, a szyję machnie się fluidem lub pudrem. Zresztą nie miałam wyboru, jeśli Lily by tu wparowała to zrobiłaby mi dym.
Przeszłam do mojego pokoju i otwarłam szafę. Zabrałam z niej granatową spódniczkę i kwiaty i purpurową bluzkę z dekoltem. Pierwszy raz, od dwóch lat ubieram się bardziej odważnie. Bluzkę włożyłam w spódniczkę. Do tego zestawu zabrałam wysokie obcasy, odsłaniające palce, również purpurowe tylko troszkę jaśniejsze. Wysuszyłam włosy i zostawiłam je naturalnie pofalowane. Podeszłam do lustra. Stara Bonnie wraca, huh? Brakowało tylko makijażu. Nie, nie nakładam tony pudru. Po prostu przez tą szyję i podkrążone oczy. To dlatego, że nie mogę czasami zasnąć, a rano jeszcze szkoła.
Nałożyłem puder, tusz do rzęs, trochę różu oraz balsam do ust. Fluidu użyłam jedynie do szyi. Wzięłam torebkę, która była pod ręką i zeszłam na dół. Zabrałam ze sobą nieśmiertelnik. Chciałam go podać Chrisowi lub Lily. Jasona nie chciałam już spotkać. Po pierwsze- nie po tym co mi zrobił. Po drugie -jest jednym z najniebezpieczniejszych gangsterów i po trzecie -prawdopodobnie chce mnie zabić, a poza tym gdybym mu go chciała oddać co bym powiedziała. "Wybacz, ale gdy upadałam zerwałam ci niechcący nieśmiertelnik"? To by było żałosne. 
Założyłam nieśmiertelnik i schowałam go pod bluzkę. Pogasiłam światła, wzięłam kluczyki od Audi TT S Line mojej mamy i wyszłam z domu. Cały czas czułam się nieswojo w tej spódniczce i ściągałam ja niżej. Była jak dla mnie, za krótka. Spojrzałam na telefon. Jest dziewiętnasta czterdzieści jeden. Powinnam zdążyć. Weszłam do garażu i otwarłam drzwi od samochodu. Usiadłam na miejscu i pojechałam na imprezę. Coś czuje, że nie skończy to się dobrze...

* * * 

Kiedy dojechałam na miejsce szukałam wolnego miejsca do zaparkowania. Widząc, ile samochodów jest wiedziałam, że ten dom zamienił się w jakiś klub. Jeżdżąc w kółko w końcu znalazłam wolne miejsce. Zaparkowałam nieopodal domu i wysiadłam. Idąc do domu państwa Moore mijałam naćpanych lub pijanych ludzi. Część z nich była z mojej szkoły, a części w ogóle nie znałam. Dopiero co się zaczyna, a oni już wypici. Brak słów. 
Kiedy byłam przed drzwiami do domu, wyleciała Lily z kluczykami do auta. Ona poważnie chciała po mnie przyjechać?
-No jesteś. Masz szczęście już chciałam po ciebie jechać. -przytuliła mnie co odwzajemniłam.
-Ty naprawdę chciałaś po mnie przyjechać? Nie wierzę... -przewróciłam teatralnie oczami.
-Nie gadaj tylko wchodź i baw się. -pociągnęła mnie za rękę do środka. -Wiedziałam, że będziesz ślicznie wyglądać w tej spódniczce. - odwróciła się.
-Dziękuje -powiedziałam bardziej do siebie.
Przeciskając się przez tłum spoconych ludzi czułam unoszący się w powietrzu zapach alkoholu i narkotyków. No jasne. Przecież czym by byłą impreza bez narkotyków.
-Chcesz piwo, drinka czy whisky? 
-Wybacz Lily, prowadzę. -zrobiłam smutną minę. 
-No przestań. -uśmiechnęła się. -Będziesz spać u mnie. -poklepała mnie po ramieniu.
-W takim razie niech będzie whisky. - usiadłam na kanapie patrząc jak się wszyscy bawią. Dużo znajomych twarzy. Była nawet Molly, szkolna kujonka, ale w tej chwili nie wyglądała na grzeczną dziewczynkę. Tańczyła z... nie wierzę. Ralph, zawodnik szkolnej drużny. No nieźle. Przyglądając się całej sytuacji poczułam jak ktoś siada obok mnie. Odwróciłam się i ujrzałam Chrisa. 
-Yo, Bonnie! -wyciągnął rękę.
-Cześć, Lil. -przybiłam mu piątkę.
-Myślałem, że nie chodzisz na imprezy -uniósł brew.
-No racja, bo przecież jak by ktoś mógł zaprosić na imprezę największą "dziwkę" w szkole, huh?. -uśmiechnęłam się sztucznie. Miałam dość, że wszyscy albo mi się pytają czy chodzę na imprezy albo mówią, że myśleli, że nie chodzę. Chciałam iść gdzieś indziej, ale złapał mnie za ramię.
-Wyluzuj. Nie miałem nic złego na myśli. - westchnął. Strzepnęłam jego dłoń z mojego ramienia.
-Wiem, ale wkurza mnie to, że wszyscy się dziwią jak jestem gdziekolwiek na imprezie. Myślicie, że jestem szarą myszką, która cały czas siedzi w domu. -poszłam poszukać Lily. Dobra, może ostatni raz byłam na imprezie z rok temu, ale tylko dlatego, że nie miałam ochoty nigdzie chodzić. 
Zauważyłam Lily flirtującą z jakimś gościem. Nie chciałam jej przeszkadzać. Miała już chłopaków, ale jak by to najdelikatniej ująć.. nie byli dla niej odpowiedni. Jeden leciał na jej kasę, a kiedy Lil zobaczył go z inną o mało co go nie zabił. Niech przynajmniej jedna z nas będzie szczęśliwa. 
Ja tylko wzięłam whisky i poszłam do kuchni. Idąc upiłam trochę whisky, ale brakowało mi choćby jednej kostki lodu. Zawsze kiedy pije drinka lub jakikolwiek inny alkohol muszę mieć kostkę lodu. Do piwa nie koniecznie. Otworzyłam zamrażalkę i dwie kostki lodu. Usiadłam na blacie bujając się w rytm muzyki i zaczęłam sobie śpiewać. 

"I remember dreaming bout
The things I do right now
Late I find on to a cloud
Scared to look back down
I remember when
I was all alone
Nobody round
To hold me down..."*

Mój śpiew przerwał huk spadającego garnka.
-Kto tu jest? -mój drżący głos rozległ się po kuchni. 
  


*Kawałek zwrotki z piosenki Miley Cyrus- Hands In the Air
------------------------------------------------------------------------------------- 
Od autorki:
Przepraszam, dzisiaj dopiero dodaję rozdział, ale nie miałam pomysłu. ;/ Dopiero wczoraj miałam wenę, do prawda o 12 w nocy, ale myślę, że warto było. :) Jest dłuższy, a uwierzcie mi spodziewałam się krótszego niż pierwszy. Jeżeli są jakieś błędy to przepraszam, ale jest już 03:40 i padam. Trzeci rozdział w 80% będzie w niedziele lub poniedziałek. Do następnego. ((:

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Chapter 1

Po kilku godzinach obudziłam się dość wypoczęta. Usiadłam na brzegu łóżka i poczułam, że mój brzuch domaga się posiłku, więc zwinnym krokiem zeszłam po schodach do kuchni. Podeszłam do lodówki i zobaczyłam, że świeci pustkami. Cholera. Musze iść do sklepu, który znajduje się obok szkolnego boiska. Świetnie. Pewnie Virginia znowu ma trening z cheerleaderkami. Trudno. Postaram się olać jej komentarze.
Założyłam kaptur i czarną skórzaną kurtkę do tego grafitowe glany. Wzięłam klucze od domu i plecak. Wyszłam z domu zakluczając za sobą drzwi. Kiedy byłam już na zewnątrz zaczął padać deszcz. Ja to mam szczęście. Wyczuwasz ten sarkazm? Dobrze, że zawsze mam przy sobie kluczyki od motoru. Tak, tak. Jestem dziewczyną i kocham motory. To jest jedyna rzecz, która była wspólna z ojcem. Kupił mi go zanim zmarła mama. To był najszczęśliwszy dzień w moim życiu.


* FLASHBACK *
Siedziałam w swoim pokoju i przeglądałam tablice na facebook'u kiedy usłyszałam wołanie mojej mamy. 
- Bonnie chodź szybko do salonu. 
 Wstałam z krzesła i szybko poszłam do salonu.
- Kochanie chodź ze mną na podjazd. Mamy z tatą dla ciebie niespodziankę. - rodzicielka zasłoniła mi oczy i prowadziła przed dom. Myślałam, że znowu zapomnieli o moich urodzinach. 
- Miejmy nadzieję, że Ci się spodoba. - mama odsłoniła mi oczy. To co zobaczyłam zatkało mnie. Motor. Tak to był motor, ale przecież tata nigdy nie chciał mi go kupić. Jego tłumaczenie było zawsze takie same "Zarobisz, to sobie kupisz i będziesz bardziej o niego dbała.".
- I jak? Podoba ci się słoneczko? - zapytał tata.
- Oczywiście! Tylko zawsze mówiłeś, że...
- Wiem co mówiłem, ale po prostu bałem się o moją córeczkę. - przerwał mi.- Bałem się, że tak szybko mi dorastasz. - mruknął pod nosem. 
- Oj tato... zawsze będę twoją mała córeczką. - przytuliłam się do taty z całej siły.
- Wszystkiego najlepszego! - powiedzieli.
- Dziękuje wam. To najlepszy prezent w życiu. - uśmiechnęłam się do nich, co odwzajemnili. Zaczęłam skakać z radości, aż tak bardzo, że mój sąsiad gapił się na mnie jak na wariatke. W tej chwili miałam to gdzieś. 
- Bonnie! Jack! Chodźcie na tort. - mama zawołała nas z altany. Idąc obiecałam sobie, że nigdy nikomu za żadne skarby nie sprzedam mojego motoru. Choćby nie wiadomo jak by było ciężko. Nigdy.

* FLASHBACK END *

Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym.  Niekontrolowanie łezka spłynęła po moim policzku. Dlaczego nie może być tak jak kiedyś? Szybko się otrząsnęłam i otwarłam garaż. Wsiadłam na motor i założyłam mój kask. Jak mogłam tak długo nim nie jeździć? Przecież robiłam to codziennie. Wyjeżdżałam na parę godzin i odpoczywałam nad Hudson*. Brak słów. Trzeba nadrobić ten stracony czas. 
Włożyłam kluczyk do stacyjki, przekręciłam go tym samym zapalając silnik i ruszyłam przed siebie. 

*  *  * 

Słońce już zachodził przez co był piękny widok. Kochałam panoramę Los Angeles.
Jadąc zauważyłam Chrisa idącego z stronę boiska z zakapturzoną postacią. Ciekawe. Lily nigdy nie mówiła mi o kumplach jej brata. Trochę mnie to dziwi, bo Lily cały czas nawija mi o nim i jaki to on jest. Czasami myślę, że gdyby nie to, że ich rodzice są razem rzuciła by się na niego.
W końcu deszcz przestał padać i wyszło słońce. Kiedy skręciłam na parking wyłączyłam silnik i spojrzałam przez szybę od sklepu. Zobaczyłam Virginie i jej przyjaciółeczki. Były całe przemoczone. Dobrze wam tak, suki. Zeszłam z motoru i zanim weszłam do sklepu zobaczyłam kartkę z ogłoszenie o poszukiwaniu pracownika. Może zarobie sobie parę zielonych i wynajmę coś mniejszego. Ten dom chciałabym sprzedać, Za dużo złych wspomnień...
Weszłam do sklepu. Oczywiście nie obyło się bez komentarzy szkolnych szmat, ale próbowałam nie zwracać na nie uwagi. Przecież dziwka, szmata i inne wyzwiska tego typu słyszę na co dzień w szkole. Co najlepsze nikomu nigdy nic nie zrobiłam
Przechodziłam między regałami i wybrałam potrzebne rzeczy i jedzenie. Podeszłam do kasy i zapłaciłam. Wychodząc nie widziałam już nigdzie Virginii. Przystanęłam przy motorze i zapakowałam zakupy do plecaka. Miałam zamiar szybko udać się do domu, ale zauważyłam Chrisa, "zakapturzoną postać" i jeszcze jednego kolesia. Szatyn, był wysoki i bardzo umięśniony. Nie wiem co mnie podkusiło, ale poszłam za drzewno troche podsłuchać. Nie osądzaj. To ta moja ciekawość. Na marne. Virginia podeszła do nich i przestali rozmawiać. Przyssała się do chłopaka z czarnym kapturem na głowie. Fuuuj. Przecież ona uprawia seks z każdym i gdzie popadnie. Ostatnio była taka akcja przy szafkach. Całowała się z kapitanem szkolnej drużyny tak namiętnie, że zrobili by "to" przy wszystkich. Na samą myśl chciało mi się rzygać. 
Obrzydzona tym widokiem chciałam już iść z powrotem kiedy chłopak otworzył oczy i mnie zobaczył. Odepchnął Virginie i zaczął iść w moim kierunku. 
Brawo Bonnie! Ty i ta twoja ciekawość.  



*Rzeka nad Nowym Jorkiem

 Ten rozdział dedykuje Darii, bez której nie powstało by to opowiadanie.
------------------------------------------------------------------------------
Od autorki:
Pierwszy rozdział za nami. Jak wrażenia? Trochę krótki. Wiem, ale to moje pierwsze opowiadanie więc dopiero się rozkręcam. Myślę, że wyszedł mi lepszy niż prolog, ale ocena należy już do Was. Drugi rozdział powinien pojawić się w sobotę lub w niedziele. 
Jeśli czytasz wstaw w komentarzu choćby kropkę lub emotke. Może to być nawet negatywna ocena. Nie będę zła, a postaram się poprawić. Dla Ciebie to chwila, a dla mnie dalsza motywacja do pracy.

wtorek, 17 grudnia 2013

Prologue

Tego dnia jak zwykle po szkole siedziałam sama przy oknie w moim pokoju śpiewając swoją piosenkę. Nikt oprócz Lily nie wiem o tym, że kocham śpiewać. To moja największa tajemnica. Od czasu śmierci mamy nigdzie nie wychodziłam po za rzadkimi wyjściami z moją jedyną najlepszą przyjaciółką Lily. W szkole wszyscy mnie wyśmiewali lub popychali kiedy przechodziłam przez korytarz. Jedną największą szmatą była Virginia. Największa dziwka w szkole. Zawsze chciałam jej się postawić, ale nie potrafię. Może kiedyś się na to odważę. Pewnie zastanawiacie się gdzie moja rodzina. Cóż, został mi tylko tata, który po śmierci zmienił się nie do poznania. Na początku tylko się denerwował lub krzyczał na mnie z byle powodu lecz po kilku miesiącach było już tylko gorzej. Bił mnie za najmniejszy błąd, popadł w alkoholizm i co 2-3 tygodnie zmieniał kobiety. Tydzień temu ojciec zrobił to. W końcu dotrzymał swojej obietnicy. Wyjechał i obiecał, że już nie wróci. Zawsze tak mówił, ale po kilku dniach wracał z nową konkubiną. Tym razem zostałam sama, a moje oszczędności są zbyt niskie by utrzymać dom. Już odcięli mi kablówkę. Pomimo tego, że był moim ojcem cieszyłam się, że nigdy go już nie zobaczę po tym co mi robił. Brakuje mi mamy. Była najwspanialszą matką na świecie. O wszystkim z nią można było porozmawiać. Wiecie, problemy w szkole czy kłótnie z przyjaciółką. Potrafiła wysłuchać i dobrze doradzić. Tylko szkoda, że nic nie trwa wiecznie. Kiedy dowiedziała się, że mój brat zginął w wypadku samochodowym, całkowicie się załamała. Nie spała w nocy, zaniedbywała pracę, nie chciała z nami rozmawiać. Tata jeździł z nią do psychologa, ale nawet on nie mógł jej pomóc. Po kilku miesiącach było lepiej. Nawet nie wiecie jak tata i ja pomyliliśmy się. Pewnego wieczoru moja mama się powiesiła. Nie zostawiła żadnego listu, nikomu nic nie mówiła, że jest coraz gorzej. Nic. Po tym wydarzeniu zamknęłam się w sobie i olewałam moich przyjaciół, którzy chcieli mi pomóc. Miałam dość. Po dwóch miesiącach tata oznajmił, że wyjeżdżamy, do L.A. Tak się znalazłam w mieście Upadłych Aniołów. O jedyną duszyczkę więcej. 
Wstałam z parapetu i położyłam się na łóżku biorąc z biurka słuchawki i włączając pierwszą lepszą piosenkę. Myślałam nad pracą żeby utrzymać jakoś siebie. Nad szkołą i zadaniem, które zapewne znowu będę robić w szkole. Co będzie z moim życiem. Chciałabym skończyć liceum. Dobrze się uczę. Nie, nie. Nie jestem "kujonką". Po prostu nie wychodzę często, więc jest czas na naukę. Rozmyślając dalej, moje powieki stawały się coraz bardziej ciężkie. Odpłynęłam do krainy Morfeusza.

-----------------------------------------------------------------
Od autorki:
Prolog już się pojawił. Mam nadzieję, że spodoba Wam się. Pierwszy rozdział powinien pojawić się w niedziele. Jeśli przeczytacie prolog, to proszę o szczere komentarze pod nim. Bardzo mi zależy na Waszych opiniach, ponieważ to motywuje do dalszej pracy. :)